O znaczeniu Świąt Wielkanocnych dla chrześcijan, refleksji nad życiem duchowym człowieka oraz wyzwaniach stojących przed kościołem i wiernymi rozmawiamy z księdzem Marcinem Janeckim, proboszczem w parafii Ducha Świętego w Kościanie.
- Porozmawiajmy o znaczeniu Świąt Wielkanocnych dla chrześcijan, towarzyszącym im uroczystościach i obrzędach, a także o tym jak dobrze przygotować się do ich przeżycia pod względem duchowym.
- Wielkanoc to najstarsze i najważniejsze ze wszystkich świąt chrześcijańskich, którego istotą jest Zmartwychwstanie Chrystusa. Jego przejście ze śmierci do życia dla odkupienia naszych grzechów stanowi największy sens naszej wiary. Jak pisze św. Paweł w Liście do Koryntian byłaby ona daremna, jeśliby Chrystus nie zmartwychwstał. Przygotowania duchowe do Wielkanocy zaczynają się w Środę Popielcową, która rozpoczyna trwający 40 dni okres Wielkiego Postu. To okazja do zatrzymania się i refleksji nad swoim życiem. Przeniesienia uwagi ze spraw materialnych na duchowe. W różnych momentach swego życia człowiek oddala się od wiary i odchodzi od Pana Boga, a potem znów go szuka dostrzegając, że nie da się żyć bez tego co duchowe. Wielkanoc nam o tym przypomina. Najbardziej podniosłym okresem Wielkiego Postu jest Wielki Tydzień. Rozpoczyna go Niedziela Palmowa, która w tym roku przypada 13 kwietnia. To uroczysty czas upamiętniający ostatnie dni Chrystusa. Najważniejsze uroczystości i obrzędy w liturgii Kościoła zaczynają się w Wielki Czwartek wieczorem uroczystą Mszą Wieczerzy Pańskiej. To początek trwających przez trzy dni obchodów Świętego Triduum Paschalnego. Wielki Piątek jest dniem smutku i żałoby. Ze skupieniem i powagą przeżywamy mękę i śmierć ukrzyżowanego Chrystusa. Wielka Sobota to ostatni dzień Wielkiego Tygodnia poprzedzający święto Zmartwychwstania. Cały dzień trwa święcenie pokarmów i adoracja Chrystusa złożonego do grobu. To czas ciszy i oczekiwania na Zmartwychwstanie. Po zmroku rozpoczyna się najważniejsza w całym roku kościelnym liturgia Wigilii Paschalnej, podczas której celebrujemy przejście Chrystusa przez śmierć do życia. To kulminacyjne wydarzenie Triduum Paschalnego. Niedziela Wielkanocna to natomiast czas świętowania Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
[ZT]87243[/ZT]
- Czy można w pełni przeżyć Święta Wielkanocne nie wykorzystując dobrze okresu Wielkiego Postu?
- Myślę, że do ostatniej godziny Wielkiego Postu jest czas na to, by nie powiedzieć, że go zmarnowaliśmy. W tym kontekście warto przywołać historię łotra ukrzyżowanego na Golgocie obok Chrystusa, który w obliczu śmierci żałował za grzechy i prosił Jezusa, aby wspomniał o nim „gdy przyjdzie do swego Królestwa”. Każda chwila naszego życia jest dobra, by się nawrócić. Dlatego Kościół w swojej mądrości daje nam czas Wielkiego Postu, który jest okazją do refleksji i przygotowania duchowego do Świąt Wielkanocnych. Można zorganizować sobie pięknie święta, porobić dekoracje, pójść ze święconką i zjeść smaczne śniadanie. Czy będzie to miało jakieś głębsze znaczenie, jeśli we mnie nie dokona się żadna zmiana? Chodzi o to, żebym ja w swoim sumieniu patrząc w lustro mógł powiedzieć, że stało się coś więcej. Pojednałem się z Panem Bogiem, wybaczyłem drugiemu człowiekowi, podjąłem walkę ze swoimi słabościami.
- Czy któreś ze Świąt Wielkanocnych zapisało się w pamięci Księdza szczególnie?
- Święta, które zostaną w moim sercu na zawsze miały miejsce trzy lata temu, po wybuchu wojny na Ukrainie. To był czas, kiedy byłem jeszcze dyrektorem Caritas. Pamiętam, że od razu ruszyliśmy z pomocą i przygotowaniami na przyjęcie uchodźców. Do Poznania przyjechało ich bardzo dużo. Zostali rozlokowani w kilku ośrodkach. W Zaniemyślu, Wierzenicy, Mościenicy i u Sióstr Elżbietanek w Pokrzywnie. To właśnie dzięki ich obecności po raz pierwszy w życiu Wielkanoc obchodziłem dwa razy. Najpierw z naszymi wiernymi, a tydzień później z uchodźcami z Ukrainy. Były to przeważnie osoby starsze, ewakuowane z sierocińców dzieci oraz poszkodowani w działaniach wojennych żołnierze. Przeżywaliśmy tę Wielkanoc razem z nimi. W ich oczach było widać wzruszenie oraz tęsknotę za krajem i rodzinami, które zostały na Ukrainie. Było to dla mnie niesamowite i pełne wzruszenia doświadczenie. Szczególne święta miały też miejsce w 2020 r. w czasie pandemii, kiedy w Wielki Piątek wygłaszałem kazanie do pustych ławek.
- Czy w okresie Wielkiego Tygodnia znajduje Ksiądz czas na osobistą refleksję?
- Przyznam, że jest o to bardzo trudno. Dla księży Wielki Tydzień to intensywny czas spowiedzi. Z kolei w Wielką Sobotę przez większość dnia jeździmy po święconkach. Mimo to staram się znaleźć czas na modlitwę i rozważania Męki Pańskiej. Nie ma dla nas ważniejszych dni w kościele niż wielkie świętowanie Triduum Paschalnego. Widać wtedy zaangażowanie ludzi i piękno liturgii. Zawsze staram się dobrze przeżyć te obrzędy.
- Wielkanoc jest też okazją do refleksji nad stanem naszej wspólnoty, która jest dziś mocno podzielona. Czy widzi Ksiądz lekarstwo na przezwyciężenie dzielących nas murów?
- Jeśli chodzi o podziały, to my w Polsce jesteśmy w tym mistrzami. Potrafimy się poróżnić we wszystkim, nawet w kościele. Myślę, że najlepszym lekarstwem na podziały i kłótnie jest poskromienie własnego egoizmu. Zawsze gdy człowiek spogląda na czubek własnego nosa, to wszystko wokół zaczyna się walić. Doświadczamy tego w rodzinie, w pracy i w szkole. Ciągle więc musimy przypominać sobie, że nie jesteśmy sami na tym świecie. Kiedyś jeden z dziennikarzy w wywiadzie z Matką Teresą z Kalkuty zadał jej takie pytanie: „Matko podejmujesz takie wysiłki, pomagasz biednym, chorym i umierającym, a świat jest tak podzielony i nękany wojnami. Co zrobić aby zmienił się na lepsze?” Matka Teresa opowiedziała wtedy, że najpierw muszę zmienić się ja, pan i każdy z nas, a potem zmieni się świat. Idąc za sugestią Matki Teresy musimy zacząć od siebie.
- Wolny od podziałów nie jest też sam kościół.
- Przyznam, że nie jest to łatwy temat. Podziały te są często wyrazem ludzkiej słabości. Każdy ma swoje plany, ambicje i to niestety często wygrywa. Poza tym księża nie spadają z księżyca, są też ludźmi z tego świata. Tak jak każdy z nas wywodzą się ze społeczeństwa. A takie jakie są dzisiaj rodziny, tacy są też kapłani. Na pewno największym błędem kościoła było wplątanie się w silny konflikt polityczny. Ambona nie jest miejscem na politykowanie.
- Z drugiej strony wiele spraw podejmowanych przez polityków dotyka kwestii moralnych, w których kościół czuje się zobowiązany zając stanowisko. W jakich sytuacjach mamy więc do czynienia z faktycznym mieszaniem się do polityki?
- Myślę, że jest to nakłanianie do głosowania na konkretną partię i kandydata. To w ogóle nie powinno mieć miejsca. Z kolei zabieranie głosu w obronie życia, szacunku dla małżeństwa i rodziny to nie jest kwestia polityki, tylko naszego życia moralnego. Trzeba też spojrzeć w drugą stronę stawiając pytanie o granicę dla świata polityki, który może nam coś narzucać. Zarówno jedna, jak i druga strona potrzebuje roztropności. Politycy mają służyć dobru państwa, społeczeństwa i narodu. Dbać o jego bezpieczeństwo i rozwój gospodarczy. To jest ich kwestia i tutaj kościół nie powinien się wtrącać. Z drugiej strony troska o życie, moralność i kształtowanie sumień nie jest zadaniem polityków.
- Te światy siłą rzeczy zawsze będą się przenikać i oddziaływać na siebie.
- Zgadzam się, że nie da się tego całkowicie oddzielić. Zamiast z tym walczyć i ze sobą nawzajem możemy razem pięknie współistnieć. Nie da się oddzielić kościoła od społeczeństwa. Kościół to nie tylko budynki, instytucja, księża, biskupi i papież. To wielka wspólnota chrześcijan, której nie można ot tak uciszyć. Święty Justyn pięknie pisał, czym dusza jest w ciele, tym chrześcijanie w świecie. Chrześcijanie są właśnie taką duszą świata. Na pewno złym czynnikiem psującym relacje w społeczeństwie jest nienawiść i otwarta walka z kościołem.
- Jeszcze do niedawna, przynajmniej w Polsce, taka otwarta wrogość wobec kościoła byłaby nie do pomyślenia. Kościołowi, który sam boryka się z kryzysem znów przychodzi działać w trudnych warunkach. Czy biorąc pod uwagę te okoliczności jest w stanie stawić czoła postępującej sekularyzacji, która pogłębia kryzys tożsamości europejskich społeczeństw?
- Odpowiadając na to pytanie należałoby się zastanowić, kiedy tak naprawdę kościół nie był w kryzysie. Zaraz będziemy mieli Wielkanoc. Pana Jezusa, który założył kościół ukrzyżowano w wieku 33 lat. Praktycznie wszyscy apostołowie z wyjątkiem jednego zginęli śmiercią męczeńską. Potem mamy czas prześladowania kościoła. Myślę że, kryzys i poczucie doświadczania trudności jest dla kościoła dobre. Z tego rodzi się potem jego siła. Nie jest dobrze, kiedy kościół jest chwalony i pokazywany wszędzie jako piękny i ważny. Siła kościoła ujawnia się wtedy, gdy jest doświadczany i sam potrafi pokazać, że jest w stanie to udźwignąć i przemienić w coś dobrego. To prawda, że przed nami duże wyzwania. W Polsce obserwujemy duży spadek religijności wśród młodego pokolenia. To tąpnięcie dokonało się w okresie ostatnich kilku lat. Z drugiej strony wzrosło znaczenie ruchów oddolnych, aktywnie uczestniczących w życiu religijnym. Przykładem jest fenomen ekstremalnych dróg krzyżowych, które z roku na rok zyskują coraz więcej zwolenników. Widać, że ludzie szukają nowych form wyrażania duchowości. Pozytywne sygnały docierają też z Francji, która przeżywała głęboki spadek pobożności. Od dwóch lat mamy tam do czynienia z licznymi powrotami na łono kościoła. Setki dorosłych osób w wieku 20-30 lat przyjmuje chrzest. Takiej sytuacji w kościele francuskim nie było od lat. Księża nie nadążają z przygotowanie sakramentu chrztu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz