Ja twierdzi brat Mariusza Pryłowskiego, który cierpi na schiozofrenię paranoidalną, mimo że mężczyzna jest ubezwłasnowolniony, szpital nie powiadomił o jego zniknięciu policji, ani bliskich.
W materiale pokazana jest krótko historia braci Pryłowskich i ich rodzinnej tragedii. W związku z kolejnymi ucieczkami Mariusz zaczął się leczyć w Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Kościanie. Po raz pierwszy trafił tam w listopadzie 2010 roku, ponieważ stwarzał dla siebie zagrożenie przebywając w pustostanie podczas mrozów. W tej samej placówce hospitalizowany był jeszcze siedem razy. W grudniu ubiegłego roku uciekł ze szpitala.
Po blisko pół roku mężczyzna został odnaleziony we Wrocławiu. Po tym wydarzeniu 30-latek ponownie trafił do szpitala w Kościanie. Pacjent zgodził się na leczenie i prawie trzy miesiące przebywał na oddziale zamkniętym. 9 lipca opiekun prawny dostał SMS-a od lekarza prowadzącego, że Mariusz został przeniesiony na oddział otwarty. Po czterech dniach przebywania na tym oddziale mężczyzna kolejny raz uciekł.
Jak uważa brat pana Mariusza, po pierwszej jego ucieczce i trwających pięć miesięcy poszukiwaniach, szpital nie wyciągnął wniosków i popełnił drugi raz ten sam błąd.
W reportażu wypowiada się m.in. lekarz prowadząca oraz dyrektor placówki. Jak podkreśla dyrektor Marian Zalejski pacjent przebywał w szpitalu za swoją zgodą i w każdej chwili mógł go opuścić.
Tymczasem w materiale podana jest informacja, że szpital nie miał opracowanych żadnych procedur na wypadek oddalania się pacjentów. Autorzy reportażu wskazują również, że to nie pierwszy przypadek ucieczki pacjenta z kościańskiej placówki.
Kto ma rację? Czy szpital powinien lepiej pilnować pacjentów, czy też mają oni prawo oddalić się z lecznicy? I czy szpital powinien zgłaszać zaginięcie na policję, czy też najbliżsi?
Materiał programu "Uwaga!":
WYSZEDŁ ZE SZPITALA PSYCHIATRYCZNEGO I ZAGINĄŁ. "NIE WYCIĄGNIĘTO WNIOSKÓW"
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz