W sobotę, 15 kwietnia kilku mieszkańców Nowego Lubosza zebrało się z samego rana w świetlicy wiejskiej, by upiec pierwsze w tym roku bochenki chleba w ceglanym piecu znajdującym się na placu zabaw. Poza chrupiącym chlebem pieczono też słodkie bułeczki i placki na świeżym rabarbarze.
Rozpalenie pieca nastąpiło w deszczowy sobotni poranek już o 8.00. Zawilgocony piec wymagał bowiem kilkugodzinnego palenia po zimowej przerwie. A dla pieczenia chleba najlepiej, gdy temperatura osiągnie 400 st. C. Krótko po rozpaleniu przystąpiono do wyrabiania ciasta w przestronnej kuchni znajdującej się przy świetlicy. Specjalistami od ciasta w wiosce są Henryk Michalski, syn piekarza i Mateusz Malcherek, który jest z zawodu piekarzem.
– Chleb jest na wcześniej przygotowanym zakwasie. Dodajemy też trochę drożdży, ale niewiele. Mniej więcej na 1 kg mąki przypada około 5 g drożdży. Ważne są też odpowiednie proporcje wody. Mniej więcej na 1 kg mąki dajemy 650 g wody. Po wyrobieniu ciasta musi ono garować. W tym czasie najpierw rozwijają się bakterie kwasu mlekowego, które powodują wzrost, a następnie kwasu octowego, które dają smak i zapach – tłumaczy krok po kroku Henryk Michalski.
Dodaje, że w całym procesie bardzo ważna jest mąka, która powinna być dobra jakościowo, eko lub bio. Pan Henryk do wyrobu ciasta stosuje mąkę mieszaną – pełnoziarnistą i pszenną typu 720. – Mieszanki mogą być różne. Tutaj można się bawić i kombinować, choć podstawy muszą być zachowane. Piekarnia to jest tak naprawdę miejsce dla artystów – aż tyle mamy możliwości. Istotna jest też woda, nie może być chlorowana. Kiedy ciasto trafi już do foremek, zostanie posypane przygotowaną mieszanką ziaren z lnu, słonecznika, otrębów pszennych i żytnich, płatków owsianych. Taka mieszanka zostaje wcześniej zalana wrzątkiem i przepłukana.
[FOTORELACJA]1711[/FOTORELACJA]
W czasie, gdy na dużym kuchennym stole pan Henryk uwija się z ciastem wlewając je do foremek, w mieszarce do ciasta Mateusz Malcherek miesza składniki na mleczne bułeczki z rodzynkami. Zostaną one upieczone w piekarniku. Z kolei panie Irena Sikora z Rady Sołeckiej i sołtysowa Maria Andrzejewska na blachę wylewają ciasto na placek drożdżowy. A placek prawdziwie wiosenny, ze świeżym, zerwanym z ogródka rabarbarem.
Podczas, gdy ciasto garuje w formach, jest czas na małą pogawędkę z sołtysem Tadeuszem Andrzejewskim i Maciejem Szymczakiem, członkiem Rady Sołeckiej i jednym z pomysłodawców budowy pieca. Sołtys opowiada o specyfice wsi i jej codziennych problemach. Podkreśla, że jest najstarszym sołtysem ze wszystkich obecnych w gminie Kościan. Wigoru mu jednak nie brakuje. – Sołtys tyle może, ile mu wieś pomoże – mówi pan Tadeusz.
Dlatego tak ważna jest integracja mieszkańców, a pomaga w niej nowy plac zabaw, w którym gromadzą się mieszkańcy z dziećmi oraz wybudowany piec. To on skupia mieszkańców podczas sierpniowego Festiwalu Chleba. Odkąd został wybudowany w 2020 roku, to właśnie ta impreza organizowana na początku sierpnia stała się znakiem firmowym Nowego Lubosza.
– Jeżdżąc do muzeum rolnictwa w Szreniawie, zawsze spoglądaliśmy na kolejki za chlebem. I to wówczas przyszło nam do głowy, że moglibyśmy u nas w wiosce wybudować też taki piec. To coś, co staje się popularne w ostatnim czasie, ale jednocześnie nikt w najbliższej okolicy nie ma takiego pieca. A więc mogłoby to nas wyróżniać na tle innych – wspomina Maciej Szymczak.
I tak od myśli, zaczęto przechodzić do czynu. Trzeba było najpierw zgromadzić wiedzę dotyczącą budowy pieca oraz cegłę. Na apel o potrzebnej cegle szybko odpowiedziało kilku mieszkańców. Podarowali m.in. liczącą około 150 lat cegłę porozbiórkową. I ta radzi sobie świetnie w warunkach zewnętrznych. Z kolei nowa, która także jest wykorzystana na niektórych fragmentach, gdzieniegdzie kruszeje. Nie jest tak wytrzymała jak ta stara.
Piec mieszkańcy budowali własnymi siłami. Powstawał około 2,5 roku, a gotowy był pod koniec wakacji 2020 roku. Teraz raz w roku organizowana jest przy nim duża impreza, a ponadto chleb pieczony jest kilka razy w sezonie podczas mniejszych wydarzeń.
Chleb spokojnie leżakuje, bakterie pracują. Do pieca trafi przed godziną 12.00 na około dwie godziny. Jest więc chwila wolnego, chociaż oczywiście ktoś musi czuwać przy procesie pieczenia i przewrócić w połowie procesu bochenki na drugi bok.
Po godzinie 13.30 można wyjąć bochny z pieca i przystąpić do małej biesiady na świeżym powietrzu. Uczestniczy w niej grupa mieszkańców wsi oraz kilku zaproszonych gości. Tym razem chleb się trochę przypiekł, do czego przyczynił się jego pierwszy rozruch. Zrumieniła się jednak tylko skórka, a w środku chleb uzyskał swe doskonałe walory.
Biesiadnicy raczą się chlebem ze świeżo przetopionym smalcem. Nie może także zabraknąć kiszonych i konserwowych ogórków własnej roboty. Do tego jeszcze kiełbasa ugrillowana na powstałym w procesie spalenia drzewa brykiecie. A na deser maślane bułeczki z miodem z własnej pasieki. W Nowym Luboszu jest bowiem kilku pszczelarzy. Przy tak okazałym i zdrowym poczęstunku oraz ciekawych opowieściach biesiadników, nikomu nie przeszkadza nawet padający deszcz. Sezon chlebowy 2023 można uznać za rozpoczęty!
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu koscianiak.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz