Zamknij

Rzeczodzielnia Kościan – Nie przestaniemy pomagać powodzianom

11:48, 05.10.2024 Aktualizacja: 18:42, 07.10.2024 ok. 5 min. czytania
Skomentuj

Minęły trzy tygodnie od głównej powodziowej fali, która nawiedziła Kotlinę Kłodzką. Po wstrząsie, szczerym współczuciu i spontanicznych zbiórkach dla powodzian, emocje w wielu z nas pomału opadają. Tymczasem zaledwie 200 km od naszych domów koszmar nadal trwa. Bo trudno po kilkunastu dniach otrząsnąć się z tego, że w ciągu kilku godzin straciło się cały dorobek życia. Dlatego Stowarzyszenie Rzeczodzielnia Kościan cały czas pomaga powodzianom.

Z jednej strony można by powiedzieć, że mieszkańcy Dolnego Śląska są trochę do takich sytuacji przyzwyczajeni. Wielu z nich pamięta jeszcze powódź z 1997 roku, wielu mieszka także w górskich wioskach, gdzie zdarzają się lokalne podtopienia. Z drugiej jednak strony dzieci nie mogą pamiętać czegoś sprzed prawie 30 lat. Poza tym, czy można się przyzwyczaić do widoku zalanego domu, ogromu zniszczeń, zdewastowanych miast i wiosek?

Mieszkańcy, których dotknęła powódź bezpośrednio, w większości nie dramatyzują i nie użalają nad sobą. Zakasali rękawy i zabrali do pracy, by jak najszybciej odbudować to, co stracili. To jednak wcale nie jest takie proste…

Wśród wielu organizacji i osób, które pomagają jest Stowarzyszenie Rzeczodzielnia Kościan. Ta pomoc nie ogranicza się jednak tylko do zbiórek. Członkowie stowarzyszenia jeżdżą na miejsce z darami przekazując je konkretnym poszkodowanym.

[FOTORELACJA]3002[/FOTORELACJA]

To był impuls

Decyzja o tym, by pojechać na miejsce była nieomal natychmiastowa. – Nie wyobrażam sobie inaczej. Stało się i trzeba jechać pomóc. Początkowo nie wiedzieliśmy konkretnie w jakie miejsce, ale zanim wyjechaliśmy, zdążyliśmy zdobyć pierwsze kontakty – mówi Karolina Zawisła, prezes Rzeczodzielni. – Jak ogłosiliśmy, że zamierzamy jechać na miejsce, zgłosiła się do nas dziewczyna z Kościana mówiąc, że ona ma tam rodzinę. Powiedziała nam, że zaczęły działać magazyny, w których gromadzone są rzeczy dla ofiar powodzi, ale oni nie są w stanie do nich dotrzeć. Bo jak? Samochód mają zalany, a nawet jak dojdą na piechotę, to co zabiorą ze sobą? Dwie butelki wody i jakąś konserwę? Więcej i tak nie będą w stanie unieść.

To właśnie wtedy podjęli decyzję, że nie będą jeździć do żadnych punktów, tylko od domu do domu. Od razu znaleźli się chętni, którzy stwierdzili, że chcą także pojechać na miejsce. Wśród nich był m.in. kościański cukiernik, Adrian Tycner. Załatwił pieczywo i napiekł mnóstwo pączków. To one właśnie okazały się hitem na miejscu. Po kilku dniach żmudnej walki z wodą i błotem pączki były największą osłodą na trudne chwile.

Pierwszą wyprawę odbyli w środę, a więc po czterech dniach po wielkiej fali. Obrazek jaki zastali można sobie wyobrazić. Chociaż nie do końca można, bo oni sami twierdzą, że nie oddadzą tego żadne opowieści czy nawet zdjęcia. To po prostu koszmar.

- Wszyscy sprzątali, wynosili błoto z domów czym się dało. Zobaczyłem jak pewien mężczyzna szufelką od węgla wrzuca do jakiegoś zepsutego wiaderka błoto. Był w japonkach. Na to po prostu nie dało się patrzeć, oddałem mu swoje buty – opowiada Marek Wyrzykiewicz. Jeszcze gorsze było to, jaką historię usłyszał. – To był dom, gdzie wysłali mamę na wakacje i w tym czasie wyremontowali jej dom. Wymienili panele, drzwi, była nowa łazienka, kuchnia. Kiedy mama wróciła, trzy dni miała okazję mieszkać w takich warunkach. Potem przyszła fala i wszystko zniszczyła. Drzwi wejściowe wyleciały razem z futryną…

Takich obrazków i opowieści było całe mnóstwo.

Skuteczna pomoc

Pierwszy wyjazd to było przede wszystkim rozeznanie i nawiązywanie kontaktów. Głównie do osób prywatnych, choć nawiązali także współpracę z dyrektorką zalanego Przedszkola Miejskiego w Stroniu Śląskim. – Pani dyrektor tego przedszkola, Celina Chęś-Drańczuk jest wspaniałą, oddaną bez reszty swej pracy kobietą. Dlatego postanowiliśmy, że pomożemy wyposażyć na nowo to przedszkole. Na jej ręce przekazałam już między innymi pieniądze i wartościowy pierścionek przekazany przez jedną z pań Dzierganie w Kościanie – opowiada Karolina Zawisła.

Nawiązali także kilkanaście prywatnych kontaktów w takich miejscowościach jak Trzebieszowice, Ołdrzychowice Kłodzkie, Żelazno, Kłodzko, Krosnowice, Stronie Śląskie,

Lewin Brzeski. Jeżdżą mniej więcej raz w tygodniu busami czy samochodami z plandeką. W pomoc włączyło się wielu ludzi dobrej woli: osób prywatnych i instytucji, które prowadzą zbiórki. Stałą ekipę wyjazdową tworzą m.in. Tomek Walislewski i Michał Bentkowski.

Potrzeby powodzian się zmieniają. Najpierw to było jedzenie i rzeczy pierwszej potrzeby, potem miotły, mopy, wszelkie płyny do sprzątania oraz środki chemiczne. Potem koce, kołdry, bielizna, ciepła odzież, która potrzebna jest cały czas. Teraz dochodzą farby, gips, jednym słowem materiały budowlane. Ponadto wszelkie osuszacze, lodówki, a także meble. Ale także drobniejsze rzeczy, przede wszystkim wyposażenie kuchenne – talerze, sztućce, kubki, garnki, patelnie.

W Kotlinie Kłodzkiej poza wspaniałą, heroiczną postawą wielu osób, którzy przybywają na miejsce i pomagają, a także wśród samych mieszkańców wspierających się nawzajem, zdarzają się także niestety mniej eleganckie, czy nawet karygodne zachowania. To niestety m.in. kradzieże. Osoby dotknięte powodzią nie mogą zostawić nawet na chwilę domu bez drzwi czy okien bez opieki, bo ryzykują, że od razu zostanie on splądrowany przez złodziei, którzy polują na to, co tam jeszcze pozostało lub zostało przywiezione.

– Mieliśmy także przykłady innych obrazków. Jadąc z darami i je rozdając, wiele osób brało tylko to, co w danym momencie potrzebowali mówiąc, byśmy jechali dalej, bo w innych miejscach są w jeszcze gorszej sytuacji i mają większe potrzeby. Ale z drugiej strony mieliśmy panią z bloków, z czwartego piętra, która w ogóle nie została zalana. Tymczasem codziennie przychodziła do punktu zbiórki po chemię gospodarczą…opowiada Marek Wyrzykiewicz.

Na szczęście przejawów ludzkiej solidarności i chęci pomocy nie brakuje. Warto cały czas wspierać powodzian i o nich nie zapominać. Pamiętajmy, że robi się coraz chłodniej, przed nami zima, która w górach jest bardziej mroźna niż u nas. Tymczasem powodzianie mieszkają w zawilgoconych pomieszczeniach, w których przeprowadzają drobne remonty, najczęściej własnym sumptem.

Dołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i fotorelacje. Jesteśmy tam, gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!
(Milena Waldowska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%