Zamknij

Dominik i Rafał biegli wspólnie 36-godzin dla Zosi. Finał w Widziszewie [ZDJĘCIA]

17:44, 28.09.2024 Milena Waldowska Aktualizacja: 13:13, 03.10.2024
Skomentuj
reo

Chociaż początek zapowiadał się bardzo dobrze, bieg przez 36 godzin okazał się bardzo dużym wyzwaniem dla Dominika Wolffa. Dotrwał do finału, ale z przerwami. Przez całą trasę towarzyszył mu Rafał Walczewski, a na metę wbiegli wspólnie.

Sam finał biegu był widowiskowy i wzruszający. Wozy strażackie, które znajdowały się na stadionie na około minutę przed pojawieniem się grupy biegaczy włączyły syreny. Chwilę po godz. 16.00 na stadion wbiegła grupa biegaczy. Na czele był Dominik Wolff, a wśród biegaczy znajdował się m.in. Rafał Walczewski, który towarzyszył Dominikowi przez cały bieg.

Po zatrzymaniu się grupy rozległy się oklaski, a także rozbrzmiała muzyka „We are the Champions”. Były też objęcia z najbliższymi i pocałunki. Potem większość osób obecnych na stadionie przebiegła jeszcze rundę honorową, oczywiście z bohaterami.

[FOTORELACJA]2989[/FOTORELACJA]

Finał był zatem wspaniały, ale sam bieg okazał się bardzo wymagający. – To był mój najtrudniejszy bieg w karierze. Było mega trudno i mega dużo kryzysów. Po drodze miałem wiele momentów zwątpienia. Działo się tyle, ale dzięki Rafałowi biegło się dużo lepiej – przyznał po biegu Dominik Wolff.

Chociaż wszystko zapowiadało się bardzo dobrze i w piątek w południe Dominik Wolff mając za sobą zaliczone 50 km tryskał dobrym nastrojem, kilka godzin później nie było już tak różowo. Kryzysowa okazała się noc. Kiedy po godz. 23.00 zajrzeliśmy na stadion w Kościanie, gdzie Dominik zaliczał kolejne kilometry, był jeszcze w dobrym nastroju. Zapewniał, że nie zamierza się kłaść i będzie biegał do rana.

Miał jednak problemy z bólem brzucha. Pierwszy atak przeszedł, ale pojawił się drugi, bardziej intensywny. Ale to co przeszkadzało najbardziej, to wiatr. – Do godziny 4.00 wiatr był jeszcze znośny, ale później był już przeraźliwie zimny. My na dużym zmęczeniu odczuwaliśmy to jeszcze intensywniej. Tam naprawdę było strasznie. Postanowiłem się jednak zdrzemnąć, żeby wypocząć. Ale nie mogłem zasnąć, a pół godziny leżenia z zamkniętymi oczami nic nie dało. A później była już walka dosłownie o każdy krok, nie było mowy o biegu, były długie przerwy – mówił Domin.

Wiatr przeszkadzał także głównemu kompanowi Wolffa, czyli Rafałowi Walczewskiemu. On zmagał się z kolei z bólem nóg. – Kolano mnie bolało, jak nie jedno, to drugie. Kryzys miałem praktycznie co godzinę, ale każdy kryzys trzeba rozbiegać, więc po prostu biegłem do przodu stwierdził Rafał Walczewski.

Obaj panowie przebiegli około 160 km, a więc mniej od pierwotnych założeń, które wynosiły 200-250 km. Pokonany dystans był nawet krótszy niż przed rokiem, kiedy Wolff biegał przez 24 godziny.

Sam mówi, że dla niego jako długodystansowca to doświadczenie i nauka, by wyciągnąć wnioski. To jednak subiektywne odczucia sportowca, a najważniejsze przecież było podjęcie wyzwania i dotrwanie do końca. Jeśli chodzi o udział Rafała Walczewskiego w wyzwaniu, już w ubiegłym roku towarzyszył Dominikowi, ale przebiegł mnie więcej połowę trasy. Teraz towarzyszył mu od początku do końca. Przyznaje, że była to spontaniczna decyzja, podjęta właściwie chwilę przed biegiem. I dał radę.

Mało tego, drugi z biegaczy stwierdził, że jutro wcześnie rano wybiera się na grzyby. Specjalnej regeneracji i odpoczynku więc nie planuje. Z kolei Domin też zamierza spędzić dzień raczej normalnie. W niedzielę, na godz. 18.00 zaprasza zainteresowanych na Live na swoim koncie na Facebooku. Będzie można porozmawiać i zadać pytania: https://www.facebook.com/DominTeam.

Pomoc dla małej Zosi

Cała inicjatywa była dedykowana 6-letniej Zosi z Kobylnik. Dziewczynka dotknięta jest zespołem zaburzeń neurorozwojowych wraz z zaburzeniami wzrokowymi. Choroba ma podłoże genetyczne. By Zosia być jak najbardziej sprawna, codziennie musi przechodzić rehabilitację. To fizjoterapia, logopedia, elektrosymulacja mięśni, basen. Wszystko wiąże się z kosztami. Stąd akcja właśnie dla niej.

Zosia była obecna na festynie ze swoimi rodzicami. – Jesteśmy bardzo wdzięczni i dziękujemy Dominikowi, a także współorganizatorom za cały włożony wysiłek w tę akcję. Dochód będzie przeznaczony na rehabilitację dla Zosi. Pieniądze są nam bardzo potrzebne, więc tym bardziej bardzo dziękujemy. To turnusy rehabilitacyjne kilka razy do roku, terapia na co dzień, sprzęt medyczny. Potrzeby są duże, bo cały czas dochodzi coś nowego – przyznaje Magda Fornalczyk, mama dziewczynki.

Na razie nie wiadomo jeszcze ile pieniędzy przyniesie cała akcja, jej podleczenie nastąpi za kilka dni. Sam Dominik Wolff jak na razie jest trochę rozczarowany odzewem. Ocenia, że nie był on na tyle duży, jakby chciał. Zgłosiło się wprawdzie kilka firm, które dokonały wpłat, ale mogło być ich więcej.

To dla niego także okazja do zastanowienia się co zrobić, by zwiększyć zainteresowanie w kolejnych edycjach wyzwań. Bo z tych nie rezygnuje i nawet kiełkują mu w głowie kolejne pomysły.

Na ostateczne oceny i podsumowania przyjdzie jeszcze czas po opadnięciu emocji. Teraz warto świętować. Tak też uczyniono, a na zakończenie festynu dzieci i chętni biegacze mogli wziąć udział w „festiwalu kolorów” z proszkami holi. Zosię można natomiast wesprzeć dokonując wpłat poprzez stronę: https://dzieciom.pl/podopieczni/39898

Dołącz do nas na Facebooku!Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i fotorelacje. Jesteśmy tam, gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

(Milena Waldowska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%