W 1978 roku Obra Kościan, po raz drugi w historii, awansowała do III ligi pokonując w meczach barażowych faworyzowaną Noteć Czarnków. Z tej okazji piłkarze tamtej drużyny oraz trener i kierownik spotkali się 16 czerwca w Zajeździe U Dudziarza.
W spotkaniu uczestniczyło 13 osób – piłkarze, trener Andrzej Owsianny oraz kierownik drużyny Tadeusz Borowiak. Skład szczęśliwej drużyny w 1978 roku tworzyli natomiast: Z. Maćkowski, J. Józefowicz, M. Witomski, A. Napierała, A. Berliński, G. Smoczyk, J. Szulc, D. Walenciak, Z. Bączyk, Z. Ciesielski, A. Jankowski, K. Witomski, L. Waliński, J. Skrzypczak, K. Splecki, G. Kaptur. Z tamtego składu niestety nie żyje już czterech zawodników, czyli Daniel Walenciak, Zdzisław Ciesielski, Krzysztof Witomski i Grzegorz Kaptur.
Po 45 latach jest co wspominać. Okoliczności awansu cała drużyna pamięta szczegółowo do dzisiaj.
W sezonie 1977/78 Obra Kościan w okręgu leszczyńskim nie miała sobie równych. Najgroźniejszy rywal – Kania Gostyń, dwukrotnie musiała uznać wyższość piłkarzy z Kościana. Podopieczni trenera Andrzeja Owsiannego wygrali ligę z wyśmienitym bilansem bramkowym. Na 26 rozegranych spotkań Obra straciła tylko 12 bramek strzelając w tym czasie 82 gole.
Aby awansować do III ligi nie wystarczyło zwyciężyć w swoim okręgu. Decydowały mecze barażowe rozgrywane w formie dwumeczu pomiędzy zespołami, które wygrały ligę na swoim terenie. Obra poznała rywala podczas losowania w Warszawie. Do stolicy udali się działacze Obry w składzie Tadeusz Borowiak, Zbigniew Garsztka i Stefan Urbański.
– Już rok wcześniej zajęliśmy drugie miejsce w tabeli. Ja zacząłem trenować pierwszą drużynę w 1976 roku. W następnym sezonie mieliśmy drugie miejsce, a w sezonie 1977/78 zdobyliśmy Mistrzostwo Okręgu Leszczyńskiego. To dawało prawo do meczu o awans do III ligi, centralnej. Do Warszawy pojechali działacze, a my byliśmy w Chodzieży na obozie. Po losowaniu skróciliśmy obóz i przygotowania kontynuowaliśmy u siebie – wspomina trener Andrzej Owsianny.
– To właśnie wyjeżdżając na losowanie po raz pierwszy i ostatni zobaczyłem Warszawę – mówi Tadeusz Borowiak, ówczesny kierownik drużyny Obry Kościana. – Losowanie okazało się dla nas szczęśliwe, choć pierwotnie tak nie uważaliśmy. Trafiliśmy na mocnego rywala. Noteć Czarnków miała w składzie piłkarzy z Lecha Poznań, m.in. Edwarda Kuczko.
[FOTORELACJA]1826[/FOTORELACJA]
Pierwszy mecz barażowy rozegrano w Kościanie, w niedzielę, 25 czerwca. Obra zwyciężyła przed własną publicznością 2:1. Pierwsza bramka dla podopiecznych trenera Andrzeja Owsiannego padła w 7 minucie przez strzał Zdzisława Ciesielskiego. Goście zdążyli wyrównać jednak jeszcze przed przerwą. Druga połowa okazała się jednak szczęśliwa dla Obry. W 70. minucie, dzięki szybkiej kontrze, piłkę do bramki przeciwnika wbija Krzysztof Solecki. Przeciwnicy do końca gry nie są już w stanie wyrównać i mecz kończy się wynikiem 2:1 dla naszych.
W meczu rewanżowym w Czarnkowie, który odbył się 2 lipca, losy awansu ważyły się do ostatniego gwizdka sędziego. Na trzy minuty przed końcem spotkania bliższa sukcesu była Noteć Czarnków, która prowadziła 1:0. W 87 minucie wyrównującą bramkę dla Obry strzelił Tomasz Smoczyk. To wystarczyło do awansu. Ogromny wkład w awans zespołu miał desygnowany do składu Leszek Waliński. Bramkarz Obry miał w Czarnkowie tzw. dzień konia. Aż trzykrotnie wyciągnął piłkę z okienka.
Przygoda Obry z trzecią ligą trwała zaledwie jeden sezon. – Żałuję, że po awansie nie wzmocniono drużyny dwoma doświadczonymi zawodnikami. Obra była wtedy bardzo młodym zespołem. Średnia wieku naszej ekipy nie przekraczała 21 lat – wspomina Tadeusz Borowiak. – Staraliśmy się, jak mogliśmy. Do utrzymania w lidze zabrakło zaledwie jednego punktu. To były trudne czasy. Graliśmy właściwie za oranżadę. Nie mieliśmy dostępu do ciepłej wody. Na mecze wyjazdowe jeździliśmy żukami wynajmowanymi z Metalchemu.
Trener Owsianny z kolei tak to ocenia: - Radość trwała krótko, bo nie byliśmy przygotowani organizacyjnie. Teraz są zupełnie inne czasy. Drużyny mają swoich masażystów i cały sztab. Ja po spadku zacząłem trenować juniorów.
Tak czy inaczej po prawie pół wieku jest co wspominać i świętować.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz