Zamknij

Z miłości do kibicowania

23:42, 07.04.2017 Milena Waldowska Aktualizacja: 18:12, 25.01.2019
Skomentuj
Znamy ich z telewizji. Nawet jeżeli nie rozpoznajemy dobrze twarzy, polską flagę z czerwonym napisem Czempiń kojarzy każdy, kto ogląda skoki narciarskie. Rodzina Piotrowiczów towarzyszy naszym skoczkom w najważniejszych momentach już od 14 lat.Do zainteresowania ze strony mediów już się przyzwyczaili. - Przed panią trudne zadanie, bo mieliśmy dopiero co wywiad dla Radia Merkury, wcześniej dla telewizji i do gazety. Będzie musiała się pani postarać  - mówi witając mnie w progu swojego domu w Czempiniu Mirosław Piotrowicz, głowa rodziny i inicjator pierwszego rodzinnego wyjazdu na skoki narciarskie. W salonie siedzą żona Dorota i córka Małgorzata, także wielkie fanki zimowych sportów. Państwo Piotrowiczowie mają jeszcze dwójkę dzieci - córkę Justynę i syna Huberta oraz czworo wnucząt. Wszyscy bez wyjątku kibicują naszym skoczkom. Nie zawsze w wyjazdach na zawody uczestniczy cała rodzina, ale się wymieniają. - W 2003 roku wracaliśmy z wakacji z Hiszpanii, a nocleg mieliśmy po drodze w Garmisch-Partenkirchen. Z kolegą weszliśmy na tutejszą skocznię i postanowiłem, że muszę tutaj przyjechać zimą na najbliższe zawody. Tak też zrobiłem zabierając rodzinę, a później był już kołowrotek - wspomina genezę wyjazdów pan Mirosław. Od tamtej pory na Turniej Czterech Skoczni jeżdżą co roku, starają się być także obecni zawsze na zakończenie sezonu w Planicy, nie inaczej było w tym sezonie. Ponadto byli na Mistrzostwach Świata w Oslo, w Val di Fiemme i w tym roku w Lahti. Jeżdżą też oczywiście na zawody Pucharu Świata. Oceniają, że byli na około 100 zawodach w ramach tej rywalizacji. Jak nietrudno się domyślić, przez ten czas zdążyli poznać bezpośrednio wszystkich naszych skoczków, a nawet ich rodziny. Kibicowali Adamowi Małyszowi, teraz dopingują Kamila Stocha i pozostałych polskich zawodników. Na tym nie koniec, byli także świadkami największych sukcesów Justyny Kowalczyk. Świętowali z nią nawet jej 30 urodziny, a miało to miejsce w miejscowości La Clusaz we Francji. - Po zawodach poszłam z tatą wieczorem na kolację - mówi Małgosia. ­- Okazało się, że przy stoliku obok siedzi Justyna. Zobaczyła, że są Polacy i z okazji urodzin postawiła wszystkim desery. Kiedy już zbieraliśmy się do wyjścia, zaprosiła nas do swojego stolika. A siedziało tam około 10 osób, cała jej ekipa. Justyna okazała się bardzo miła. Serdeczni w stosunku do kibiców są także skoczkowie. Po zawodach zawsze podchodzą, pozwalają na robienie sobie z nimi zdjęć, zamienią parę słów. - Nie jest tak, że ktoś pojedzie na zawody po raz pierwszy i od razu ma dostęp do zawodników czy ich rodzin - wyjaśnia pan Mirek. - Ale oni już nas znają, traktują jak swoich i doceniają, że jesteśmy z nimi. Moi rozmówcy przytaczając kolejne historie zaczynają wchodzić sobie nawzajem w słowo. Są rozentuzjazmowani, od razu widać, że te wyjazdy i kibicowanie to dla nich wielka frajda. - Już w listopadzie zaczynam chodzić podekscytowana bo wiem, że zbliża się kolejny sezon - przyznaje pani Dorota. - Jak ktoś patrzy na nas z boku może sobie pomyśleć, że ma do czynienia z nie do końca zrównoważonymi osobami - śmieje się pan Mirek. - Ale to jest nasze hobby, nie ukrywam, że kosztowne. Jednak dzięki niemu poza emocjami mamy także okazję zwiedzić wiele interesujących miejsc.
(Milena Waldowska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%