Rodzina jest najważniejsza

Rozmowa z Michałem Kowalonkiem – mieszkającym w Puszczykowie wokalistą i gitarzystą zespołów „Myslovitz” oraz „Snowman”, założycielem dziecięcej grupy „Lumikulu”, z wykształcenia ekonomistą.

– We wrześniu br. odbyła się premiera kolejnego świetnego teledysku Myslovitz nakręconego m.in. w Azji Mniejszej do ścieżki dźwiękowej remiksu „Koniec Lata” – najbardziej wyróżniającej się piosenki na płycie „1.577”. Jaką rolę odegrał Pan przy tym projekcie?    
– Taką jak każdy muzyk z zespołu. Najpierw wspiąłem się na wyżyny swoich możliwości poetyckich, żeby różnymi skojarzeniami, wyrywkowymi myślami doprowadzić do powstania tekstu napisanego przez Przemka Myszora. Potem użyłem swoich sił wokalnych, żeby poprowadzić piosenkę w rejony, które zamkną jej kształt w sposób na tyle hipnotyczny, aby przekonał cały zespół. Teledyski do „Końca lata” powstały dwa. W pierwszym Jacek Kuderski wykazał się niebanalnymi umiejętnościami operatorskimi, drugi to efekt konkursu dla młodych zespołów, które zremiksowały piosenkę. Sama wizja to też ukłon w stronę młodych, niezależnych twórców filmowych.

– W ogłoszonym przez radiową „Trójkę” muzycznym Polskim Topie Wszech Czasów znalazły się aż 3 utwory Myslovitz – najwyżej, na 16 miejscu, „Długość dźwięku samotności”. Który polski przebój jest dla Pana Topem Wszech Czasów i jakich innych wykonawców lubi Pan słuchać?
– Z polskiej twórczości chyba najbardziej bliska memu sercu jest muzyka i teksty Ciechowskiego i Soyki – ale też całego pokolenia bardzo zdolnych, młodych muzyków. Obserwując muzykę świata najbardziej interesuje mnie to, w jakim miejscu jest nasza młodzież. Jak radzi sobie w konfrontacji z muzyką powstającą teraz na świecie. Mamy bardzo zdolną grupę muzyków jazzowych, rockowych, popowych i tych, którzy tworzą tak teraz modną muzykę elektroniczną. Bardzo cenię np. We Call It a Sound, Hello Mark, a także młode pokolenie songwriterów: Spaleniak, Fismol, Krystian Yoko Wołek.

– Pierwszym Pańskim utworem nagranym z Myslovitz był wydany w maju 2012 r. singiel „3 sny o tym samym”. Jakie inne wydarzenia od tamtego czasu do dzisiaj były dla Pana najważniejsze?
– Po pierwsze – bardzo pozytywna reakcja fanklubu na nowego wokalistę zespołu i kolejny singiel – „Telefon,” który też został bardzo dobrze przyjęty przez rynek i fanów. Piosenkę napisałem w Puszczykowie, a swój ostateczny kształt odnalazła na Śląsku. Koncerty w Nowym Yorku, Chicago, Londynie, Liverpoolu były dla mnie też miłymi przeżyciami, nie mówiąc o występach w Polsce. Mimo sporego zmęczenia – dużo zdrowej satysfakcji. Te wydarzenia  można by mnożyć. Najważniejsza jest zawsze wymiana energii pomiędzy fanami i muzykami. To stanowi o sile zespołu. Cieszę się na to doświadczenie, na tę naukę, którą wyciągam z każdej minuty współtworzenia w Myslovitz. Moje inspiracje i doświadczenia przekazuję dzieciakom w cotygodniowych środowych spotkaniach zespołu Lumikulu, który stworzyliśmy w Puszczykowie razem z żoną kilka lat temu. Nasze wspólne próby i koncerty – to dla mnie także bardzo znaczące i radosne wydarzenia.

– Jak wygląda Pana praca w Myslovitz – udział w próbach, nagraniach i koncertach powoduje, że musi Pan chyba bardzo często podróżować z Wielkopolski na Górny Śląsk? Czy starcza zatem czasu na pomoc żonie Luizie przy prowadzeniu puszczykowskiego ENTER ART Stowarzyszenia Artystów i LUPY-Pracowni Artystycznej?
– Rodzina jest najważniejsza. To dla Luizy, Luny, Benka, Kuby, Marty i naszych latających po ogrodzie zwierzaków żyję. Wszystko, co robię kręci się wokół tej zgranej ekipy. Są chwile, że moja nieobecność w domu jest znaczna. Ale często jest też odwrotnie – jest mnie za dużo… Próby, koncerty, nowa płyta z Myslovitz , Snowmanem czy Lumikulu, a także mój solowy projekt to dużo – ale to moja praca. Uczę się godzenia obowiązków zawodowych z domowymi, co nie jest jednak proste. Dla LUPY i Stowarzyszenia ENTER ART zawsze jest czas. Nie ma większego szczęścia, niż widok dziecka, które zaczyna zachwycać się muzyką, instrumentem, kolorami, tworzeniem. To dzięki pracy z dzieciakami swoimi i Waszymi odnajdujemy równowagę i sens.

– W maju ub. roku pojawił się Pan ze Snowmanem w Kościanie, a w tym roku wraz z Małgorzatą Ostrowską i Lumikulu wystąpił na koncercie charytatywnym w Puszczykowie, który zresztą bardzo podobał się widzom. Czy jest szansa, że wkrótce znowu zagra Pan w swojej miejscowości, w Kościanie lub w okolicach Poznania?
– Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku zakoncertujemy z Lumikulu w puszczykowskiej SP nr 1 i zaśpiewamy tam naszą, jeszcze ciepłą kolędę pt. „Nasze Święta”. Możliwe, że będzie to już 19 grudnia. Właśnie zaczynamy kończyć nagranie tej zimowej piosenki i nie możemy się doczekać, żeby grać ją na koncertach. A Wy pewnie usłyszycie ją w radio, albo znajdziecie w internecie. Jeśli ktoś ma ochotę nas posłuchać – nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nas zaprosić. Przyjedziemy, damy „czadu” i zostawimy Wam pełno dobrych emocji. Zapraszamy do Puszczykowa do naszego Artystycznego Centrum na ul. Stromą 3 – tu spełniają się wszystkie artystyczne marzenia!

– Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Jakie życzenia Michał Kowalonek ze śląską grupą Myslovitz, poznańską formacją Snowman i puszczykowskim zespołem Lumikulu ma dla siebie i swoich fanów?
– Chciałbym, aby przyszły rok zaowocował wszystkimi piosenkami, nad którymi w tym roku pracowałem – tak z Myslovitz , jak i ze Snowmanem i Lumikulu. Cieszę się na swój solowy projekt, który jest teraz moim oczkiem w głowie. Będzie się działo… Z okazji Świąt życzę Wam Kochani, abyście swoimi myślami i słowami przyciągali piękno do Waszych domów. Bądźcie silni, mądrzy i radośni. Oto tekst naszej nowej kolędy, autorstwa mojego
i Małgorzaty Gryglickiej:
„Sto pierników w naszych rękach,
Tysiąc igieł na choinkach,
Milion domów, a w nich dzieci,
Jedna gwiazdka dla nas świeci.
Niech już przyjdą nasze święta,
Nasze święta niech już przyjdą”.
Wesołych Świąt dla wszystkich czytelników!