Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy od już pierwszej minuty narzucili rywalom szybkie tempo gry. Przez pierwszy kwadrans piłkarze gości mieli spory problem z wyjściem z własnej połowy. Niestety nie udało się wykorzystać tej przewagi i strzelić bramkę. Szczególnie groźne akcje lewą stroną boiska przeprowadzali Bartłomiej Raba i Mariusz Józefiak. Wraz z upływem czasu spotkanie się wyrównało, a Obra coraz częściej musiała się bronić. Piłkarze schodzili do szatni przy stanie 0:0.
Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła w 71 minucie. Po błędzie obrony Jakub Wilk niespodziewanie zaskoczył Szymona Limana dając prowadzanie Tarnovii. Na odpowiedź Obry nie musieliśmy zbyt długo czekać. W 78 minucie, po dośrodkowaniu Filipa Tylczyńskiego, celnym strzałem głową popisał się Tomasz Marcinkowski. Napastnik Obry nie zamierzał na tym poprzestawać i szukał swojej szansy na zdobycie zwycięskiej bramki. Podczas jeden z takich akcji został staranowany w polu karnym. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 1:1.
- Jak się przegrywa 1:0 a potem strzela wyrównującą bramkę to można uznać taki wynik za satysfakcjonujący - powiedział po meczu Krzysztof Knychała, trener Obry Kościan. - Trochę żałuję, że nie mogłem dziś skorzystać z Kacpra Borawiaka i Macieja Przewłockiego. Z nimi w składzie nasza siła rażenie byłaby trochę większa. W pierwszej połowie mieliśmy jedną, dwie sytuację, które mogliśmy wykorzystać. Nie udało się, później gra stała się bardziej wyrównana. W zasadzie przeciwnik strzelił nam bramkę, jak ja to nazywam z niczego. Rywale skutecznie zawężali pole gry utrudniając nam rozgrywanie akcji w ataku pozycyjnym. Tomek Marcinkowski przeszedł dziś samego siebie. Strzelił taką bramką, że w pierwszej chwili nikt poza nim nie reagował z radości.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz