Zamknij

Robert Natunewicz: Wiele tragedii można uniknąć

15:51, 20.04.2018 Milena Waldowska Aktualizacja: 20:05, 11.03.2021
Skomentuj
4 maja obchodzimy Dzień Strażaka. Na temat najczęściej występujących zagrożeń, a także o 2017 r. w strażackiej statystyce rozmawiamy z Robertem Natunewiczem, Komendantem Powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie.- Minął rok od objęcia przez Pana stanowiska komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Kościanie. Poprzednim miejscem Pańskiej pracy była z kolei Komenda Miejska PSP w Poznaniu. Jak można porównać te dwa miejsca? - Straż pożarna pracuje tak samo w Poznaniu i w Kościanie, ale ze względu na inną specyfikę tych miejsc, występują też nieco inne zagrożenia. W Poznaniu są one głównie związane z zabudową mieszkalną i z ludźmi. Ponadto w Poznaniu w samym mieście mamy 7 jednostek ratowniczo-gaśniczych, w tym grupę chemiczną, wysokościową, wodną, poszukiwawczo-ratowniczą, zatem dostępność do sprzętu i specjalistów jest większa. Z kolei strażak w komendzie powiatowej musi być bardziej wszechstronny. Dużym wsparciem dla nas są także jednostki ochotniczych straży pożarnych. Ubiegłoroczny parametr dojazdu do zdarzenia w ciągu niecałych 6 minut byłby niemożliwy do utrzymania bez ochotników. Nie bylibyśmy w stanie tak szybko dojechać do Czempinia czy Krzywinia. Na terenie powiatu mamy 58 jednostek OSP, z czego 8 należy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego (KSRG). Ponadto obecnie OSP Głuchowo ubiega się o przyjęcie do systemu. To są całe lata przygotowań, a zależy nam szczególnie na przynależności tej jednostki do systemu z uwagi na jej lokalizację w pobliżu węzła powstającej trasy S5. - Jaki był 2017 rok pod względem zagrożeń na terenie powiatu kościańskiego? - Statystyki wskazują, że był to rok z największą liczbą zdarzeń w historii powiatu kościańskiego. Przyczyniły się do tego w znacznej mierze anomalie pogodowe, z którymi mieliśmy do czynienia w miesiącach letnio-jesiennych. Sam orkan Ksawery spowodował 270 różnych zdarzeń, do których byliśmy wzywani. Miniony rok pokazał nam, na co powinniśmy zwrócić uwagę w sensie całego systemu. Podczas silnych nawałnic w pierwszej kolejności pomoc udzielana jest bowiem przez straż pożarną. Ale żeby na nas było można liczyć, musimy mieć odpowiednie oprzyrządowanie. Kluczowa jest kwestia łączności. Od czasów upowszechnienia internetu i telefonii komórkowej działających na falach radiowych, nasze fale są tłumione. Kiedyś nadajnik z Kościana wystarczył nam do łączności z gminą Krzywiń, a dzisiaj już tam nie sięga. W związku z tym chcemy postawić 4 nadajniki cyfrowo-analogowe i jeden dodatkowy na samochodzie. Musimy bowiem cały czas iść o krok przed zagrożeniami. Dodam, że obecnie jedynie 12,5 proc. wszystkich naszych interwencji dotyczy pożarów. - Wciąż zdarzają się jednak duże pożary. W minionym roku mieliśmy do czynienia z  pożarem lasu w Gryżynie. Na początku kwietnia z kolei walczyliście z ogniem w zakładzie recyklingu w Piotrowie Pierwszym. - To prawda. Pożar lasu z 23 maja ubiegłego roku był jednym z największych z jakim mieliśmy do czynienia w Nadleśnictwie Kościan. Było to jedno z moich pierwszych zdarzeń po przyjściu do Kościana. Konieczne było użycie samolotów gaśniczych, a przyczyną pożaru było niestety podpalenie, które miało trzy ogniska w różnych miejscach. Z kolei w zakładzie Selekt mieliśmy do czynienia już z trzecim dużym pożarem. Za każdym razem wszystko zaczyna się na zewnątrz, poza główną halą segregacji, która jest wyposażona w monitoring pożarowy. O godz. 4.25 w sobotę rano otrzymaliśmy zgłoszenie o pożarze. Od razu na miejsce zostało skierowanych kilkanaście zastępów ratowniczo-gaśniczych z całego powiatu. Ogień rozwijał się głównie w części składowania odpadów wielkogabarytowch. Przyczyna prawdopodobnie musiała przyjść z zewnątrz, np. w postaci niewygaszonego popiołu lub środka chemicznego. Akcja trwała do godz. 21.30 w sobotę, a zaangażowanych było w nią ponad 100 strażaków i ponad 20 zastępów straży pożarnej. Straty materialne były niewielkie, bo wyniosły około 1000 zł, ale koszty akcji ratowniczej pochłonęły już dużą kwotę. Obecnie przeprowadzamy konsultacje z kierownictwem zakładu mające na celu poprawę bezpieczeństwa na tym terenie. - Ile ofiar śmiertelnych pochłonęły różne zdarzenia minionego roku? - Łącznie mieliśmy 9 ofiar śmiertelnych, ale tylko jedna dotyczyła pożaru. Należy jednak podkreślić, że wszystkie okoliczności wskazywały na to, że było to samobójstwo. Optymistyczne jest też to, że pomimo odnotowania 16 zdarzeń z podejrzeniem wystąpienia tlenku węgla, nie było ani jednej ofiary. Tylko w jednym przypadku poszkodowani trafili do szpitala z powodu uskarżania się na dolegliwości zdrowotne. Dodajmy, że w połowie przypadków związanych z uwalnianiem się tlenku węgla, alarm wszczęły czujki. Świadomość społeczna zatem rośnie. Cały czas zachęcamy do montowania czujek, szczególnie w starym budownictwie. Koszt dobrej czujki to 70-90 zł, a wystarcza na około 7 lat. To zatem bardzo mała kwota, która może nam uratować życie. Kolejne zagrożenie stanowią sadze w kominie. Jest to także niebezpieczne zjawisko, bo może doprowadzić do zatrucia. Dlatego istotne są wizyty kominiarskie i kratki wentylacyjne. - Czy często ostrzegacie mieszkańców jak unikać zagrożeń? - Prewencja to poza ratowaniem jedno z naszych kluczowych działań, w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż interweniować w nieszczęściu. Niestety z naszej codziennej pracy widzimy, że wielu zdarzeniom można było zapobiec zachowując podstawowe zasady bezpieczeństwa. Dlatego m.in. od października do marca prowadzimy raz w miesiącu akcję "otwarta strażnica". Spotkania, na które zapraszamy mieszkańców są różnie tematycznie ukierunkowane. W październiku zaczynamy od zagadnień związanych z bezpieczeństwem w sezonie grzewczym, następnie skupiamy się na okresie świąteczno-noworocznym, dalej na feriach, w tym m.in. na zagrożeniach na lodzie, potem na wypalaniu traw. Z kolei w maju z racji przypadającego święta strażaków mamy mnóstwo odwiedzin, podczas których zwracamy uwagę na bezpieczeństwo w czasie wakacji. Edukujemy także w kwestii numerów alarmowych. Zachęcamy, by w razie zagrożenia dzwonić pod numer 998, a nie 112, który odbiera centrala w Poznaniu. Dzięki temu możemy zyskać cenne minuty w przypadku zagrożenia życia. Znaczenie ma też doprecyzowanie lokalizacji. Dyspozytor z Poznania nie będzie znał lokalnych określeń różnych miejsc.
(Milena Waldowska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%